Rząd dołoży nam do nowego auta na prąd nawet to 37,5 tys. zł, ale samochód nie może być droższe niż 125 tys. zł. Gdyby dziś przebierać w ofertach dealerów, dopłatą mogłyby zostać objęte zaledwie trzy modele.
Obostrzeń jest kilka. Po pierwsze do nowego auta na prąd lub wodór będzie mogła uzyskać wyłącznie osoba fizyczna nieprowadząca działalności gospodarczej. Drugie ograniczenie stanowi dużo poważniejszą barierę. 125 tys. zł brutto to kwota, która dyskwalifikuje wszystkie popularne modele elektryczne. Droższe są wszystkie bezemisyjne auta z europejskiego sprzedażowego top 10. Z dopłatą nie kupimy np. BMWi3 (od 168 900 zł), Volswagen E-Golf (elektryczny Volkswagen Golf od 169 500 zł) i Nissana Leaf (od 155 500 zł). O Tesli nie ma nawet co marzyć.
Załapać się mogą nabywcy elektrycznego Smarta i VW e-UP oraz Opla Corsy-E. To nie tylko auta małe, ale też o niewielkiej mocy i ograniczonym zasięgu, od 155 do 330 kilometrów.
Czy taki projekt dopłat ma szansę spopularyzowania elektromobilności w Polsce? Raport PSPA „Polish EV Outlook prognozuje wzrost liczby elektryków w 2025 r. do 300 tys. pojazdów z 6 tys. obecnie, ale przy założeniu optymalnego wykorzystania środków z Funduszu Niskoemisyjnego Transportu. Przy tak przygotowanych regulacjach, spadamy do scenariusza 60 tys. pojazdów elektrycznych w Polsce w 2025 r.
Dopłaty z Funduszu Niskoemisyjnego Transportu będzie wypłacane do czasu wyczerpania środków finansowych przeznaczonych na ten cel w danym roku.