Mercedesy klasy C – przegląd, historia i wrażenia

0

Historia klasy C sięga 1993 roku, kiedy to na rynku pojawiła się pierwsza generacja tego modelu. Nowy sedan kierowany był do klasy średniej i przez kolejne trzy generacje trafiał w gusta wielu zadowolonych klientów, w tym dużej rzeszy pań.

Najnowsza czwarta już generacja, którą miałem przyjemność testować skutecznie łamie wyrobiony przez lata wizerunek „poprawnego sedana” i jest świeżym spojrzeniem, nowym odważnym tchnieniem w gamie marki.

Po raz pierwszy nową C klasę ujrzałem w jej domu – Stuttgarcie i powiem Wam szczerze, że wtedy nie zrobiła na mnie większego wrażenia. Mniejsza „eska”, po której nie oczekiwałem zbyt wiele. Nic bardziej mylnego. Gdy ujrzałem ją po raz drugi już w Warszawie, totalnie zmieniłem zdanie. Mym oczom ukazała się czarna „żyleta”, precyzyjnie trafiająca w me wysublimowane gusta. Po bezpośrednim strzale motoryzacyjnego amora, nie potrafiłem prowadzić sensownej konwersacji z przedstawicielem Mercedes-Benz Polska. Otrząsnąwszy się z chwilowej niemocy, powiedziałem sobie: „nie przekreślaj samochodów po pierwszym ulotnym kontakcie”, który to już raz w błąd wprowadzony impulsem pierwszego wrażenia czułem odrzucającą niechęć to tego lub innego pojazdu. Tak było i w tym przypadku, pospolitość i przewidywalność kolejnej generacji wywołana srebrnym, nijakim kolorem lakieru oraz oparta na doświadczeniu dwóch poprzednich wcieleń modelu wywołała taki, a nie inny efekt mylnej oceny.

 „gallery of art”

Rewelacyjny design, piękne linie i najlepsze materiały. Wszystko jak w dobrej galerii sztuki, gdzie znajdziemy prace wykonane z aluminium, szkła i skóry. Te nośniki nowoczesnego designu ukształtowane wyobraźnią projektantów są dziełem nie tylko techniki, ale i sztuki. Dzieło w tym przypadku nie jest określeniem na wyrost, bo jak inaczej traktować coś co zostało zaprojektowane by cieszyć oczy, pobudzać zmysły dając wiele przyjemności.

Węch otrzymuje zapach skórzanej tapicerki podszytej wonią perfum MB, słuch sączący się perfekcyjnie dźwięk melodycznej linii muzyki, a dotyk przyjemny chłód szczotkowanego aluminium, którego połacie srebrzyście połyskują na tle stonowanego wnętrza. Wszystkie elementy budują atmosferę elegancji i dużą klasę tego samochodu. Pewna i odważna linia odcina nudną przeszłość poprzednich generacji. To nie ewolucja, a rewolucja, Mercedes podarował światu nową mobilną galerię sztuki współczesnej.

Każdy detal wewnątrz i na zewnątrz samochodu, przycisk, pokrętło czy wylot nawiewu to małe dzieło sztuki, któremu poświęcono sporo uwagi. Obszyta skórą i wyłożona aluminium deska rozdzielcza płynnie łączy się z tunelem środkowym wykonanym z czarnego fortepianowego plastiku. Wygląda rewelacyjnie jednak zdarza mu się niepokojąco zaskrzypieć co zaburza harmonię wnętrza. Do obsługi multimediów, nawigacji i sporej ilości ustawień auta służą przyciski jak i touchpad. Wszystko to ma ułatwić operowanie, niestety jest wręcz przeciwnie, a obsługa wielu opcji jest mało intuicyjna i ustępuje tu wzorowemu systemowi iDrive czy MMI.

AMG

Testowany egzemplarz doposażony był dodatkowo w pakiet AMG o wartości ok. 16 000 zł, dzięki czemu przede wszystkim zyskał wygląd samochodu. Drapieżny i rasowy sznyt nadają gwieździste 18” felgi, przemodelowane zderzaki w tym oszałamiający przedni zakończony chromowaną „gilotyną”. Właściwości jezdne zostały poprawione poprzez utwardzenie zawieszenia, a wnętrze zyskało m.in.: idealnie leżącą w dłoniach kierownicę, która bezapelacyjnie trafia na listę moich ulubionych. Silnik diesla o pojemności 2143 cm3 oraz 7 biegowa skrzynia automatyczna pozwalają rozpędzić to zwarte auto do 100 km/h w 7,6 sekundy co przy spalaniu rzędu 5,2 – 8,6 litra na 100 km jest idelanym połączeniem dynamiki i ekonomii.

„Baby-S”

Konotacje C i S-klasy są oczywiste, i niewprawne oko z łatwością pomyli te dwa auta, to duży komplement dla mniejszego z nich. Pojawiło się również bardzo trafne określenie „Baby-S”, które dobrze oddaje to co oferuje C klasa. Ogromna wygoda, świetne materiały, dobre osiągi i prestiż. Wszystko to czym szczyci się droższa limuzyna otrzymujemy za cenę kilkukrotnie niższą. Nie ma się co spierać, że S-klasa oferuje znacznie więcej, ale należy zadać pytanie, które auto jest bardziej praktyczne do codziennego użytkowania i czy właściwie wszystkie te „wodotryski” oferowane w klasie S są potrzebne, aby podróżować z uśmiechem na twarzy.

Wracając do uderzającego podobieństwa obu modeli, moje (jak i wielu innych osób) serce zdobywa C klasa. A to za sprawą znacznie lepszych proporcji i bardziej dynamicznej sylwetki. S klasa po kuracji odchudzającej i pilatesie ze zgrabnym tyłeczkiem – jednym słowem PIĘKNO. Dodatkowo liczne przetłoczenia podkreślone głębią czarnego lakieru i biżuterią w postaci chromowanych elementów tworzą obraz idealny. Wisienką na torcie są światła wykonane całkowicie w technologii LED, które witają nas stopniowo zmieniając swój kolor i mieniąc się odcieniami błękitu, granatu ostatecznie wydobywając idealną biel.

Podsumowanie

Niech podsumowaniem tego testu będzie moje publiczne oświadczenie, że gdy tylko sytuacja na to pozwoli zostanę szczęśliwym właścicielem tego modelu, tak bardzo przypadł mi do gustu. Oszczędna strona mnie mówi: „220 BlueTEC”, ta ciemniejsza i mniej racjonalna: „C 6.3 AMG”. Obie jednak szepczą: „C klasa jest dla ciebie!”

Mercedes ujął mnie rewelacyjnym designem, precyzją prowadzenia i dużą ekonomiką. Przesiadając się bezpośrednio z Mercedesa do BMW serii 3, parsknąłem z politowaniem, gdy zobaczyłem wnętrze bawarki. To niesamowite jaka przepaść dzieli te auta, produkt Stuttgart’dzkich inżynierów to klasa i styl, święto dla oka.