Bez śniegu też potrzebujemy zimówek

0
Closeup of car tires in winter morning

Zima w tym roku nie jest jeszcze biała, ale nie oznacza to, że powinniśmy jeździć na letnich oponach. Dlaczego? Bo kiedy na drodze pojawią się szron, lód, bądź śnieg, nasz samochód przestanie być bezpieczny. Dlatego gumy powinniśmy zmieniać, co w sugestywny sposób podkreśla jeden z kieleckich sprzedawców opon.

O przyczepności opon do drogi, a tym samym o naszym bezpieczeństwie decydują powierzchnia styku z nawierzchnią i tarcie, którego poziom uzależniony jest od wielu czynników. Gdyby temperatura powietrza nie spadała poniżej 7 stopni C i nigdy nie padał deszcz, idealnymi oponami do jazdy byłyby slicki, gładkie gumy bez bieżnika. Ale deszcze padają, dlatego opony potrzebują rowków odprowadzających wodę, a zima nieubłaganie zmienia warunki pogodowe, dlatego potrzebujemy ogumienia z innym składem mieszanki. W niskich temperaturach guma twardnieje, zmniejsza się tarcie, a opona gorzej trzyma się jezdni. Wystarczy wtedy niewielka zamarznięta kałuża lub odrobina śniegu, żeby samochód stracił przyczepność.

Opony zimowe robi się z miękkiej gumy, odpornej na twardnienie. Krzemionkę wzbogaca się o dodatki np. olej z pomarańczy, które dodatkowo uelastyczniają jej strukturę. Opona zimowa ma działać jak raki czy kopyta zwierząt – wgryza się w śnieg i wyrzuca go za samochód.

Jeśli nie zmienimy więc opon na zimowe, ryzykujemy nie tylko niekontrolowany poślizg, ale również wydłużenie drogi hamowania, co w intensywnym ruchu samochodów uzbrojonych w zimówki zwiększa prawdopodobieństwo stłuczki lub wypadku.


Porównanie z lateksową gumą o zastosowaniu w antykoncepcji użyte przez sprzedawcę opon z Kielc nie jest z pewnością trafione, choćby dlatego, że prezerwatywy mają zastosowanie jednorazowe i nadaje się bardziej do kampanii społecznej, niż marketingowej, ale jeśli tylko zachęci kogoś do podjęcia właściwej decyzji o zmianie opon, należy mu przyklasnąć.